Elektryk wszedł już 15 kwietnia, najpierw trzeba było dociągnąć przewód do naszej działki. Panowie z energetyki jakoś dziwnie postawili skrzynkę, bo na skraju działki sąsiada. Mogli postawić na granicy naszej i sąsiada ale nie postawili. Podobno sąsiad mówił im, że obok też będzie działka i prąd będzie tam potrzebny. Mogłyśmy wnioskować o skrzynkę, która stałaby przy naszej działce ale musiałybyśmy czekać 11miesięcy. Trochę późno nam o tym powiedzieli, był czas mogłyśmy to zrobić. Za niewiedzę się płaci.
No ale do rzeczy, elektryk około tygodnia kopał 60 m ziemi, żeby schować przewód. Kabel specjalny do gruntu, trochę kasy na to poszło, bo 10 m kabla od skrzynki do domu to pikuś a w mojej sytuacji to nie 10 m tylko 60, a za mert kabla płaciłyśmy 20 zł. Dobrze, że ziemia była miękka, bo akurat śnieg stopniał i łatwo było kopać. Teraz to już musiałybyśmy chyba wynająć koparkę, bo ziemia u nas gliniasta i jak kilka dni przygrzeje to twarda jak kamień.
Jak już ten kabel zasypali ziemią to zaczęli "rujnować" nam ściany. Przykro było patrzeć na te dziury w murach. A takie były ładne. Pan kierownik budowy pochwalił naszego elektryka za precyzje i dokładność. Z tego wnioskujemy, że u innych jest gorzej. Elektryka mamy świetnego, wysprzątał nam domek na cacy po swojej robocie, poprzesuwał ścianki za friko, nie ma problemu jak o coś poprosimy, doradza i podpowiada jak byłoby lepiej - SUPER GOŚĆ! Tydzień temu skończył swoją pracę. Ale się nie żegnamy, bo będzie nam robił całą wykończeniówkę.
A jutro wchodzą panowie tynkarze i zasłonią te poryte ściany.