No! mamy już płytki w kuchni - hura!!! hura!!!!
Po tych cholernych gładziach wreszcie coś widać. Miałyśmy już dosyc tego gipsowego pyłu. Jest wszędzie i pewnie jeszcze długo będzie.
Płytki pan zaczął zakładać już w sobotę i w jeden dzień by skończył ale okazało się, że źle wyliczyłam i zabrakło 2 m2. Musiałysmy czekać do wtorku, żeby do sklepu pojechać i dokupić. A w sklepie.........już nie ma i nie mają zamiaru ich sprowadzać!!!!!! Pan wysłał nas do magazynu, bo może jakieś uszkodzone tam zostały. No były na szczęście, faktycznie trochę uszkodzone, dzięki temu tańsze a nam nie zależało na pięknych, bo pod meble idą. Wybrałyśmy najlepsze i pan magazynier jedna dołożył gratis. Jedna płytka to wcale nie tak mało, bo to 63x63 - będzie na cokoliki.
Zagruntowana podłoga pod płyteczki:
A to już efekt po:
Trochę brudne, no ale takie to uroki budowy